American Dream. Mieszkałem w Irlandii blisko dwa lata z przerwami. Zdarzyło się, że przez przez jeden miesiąc wynajmowałem domek jednorodzinny na przedmieściach Galway. To było potrzebne ale bardzo trudne doświadczenie. Identyczne budynki rodem z wioski Smerfów ciągnęły się kilometrami. Dzień Świstaka albo taki niemający końca sen to było moje doświadczenie. Przeciwieństwem togo było mieszkanie niemalże w centrum miasta. Zdarzyło mi się to kilka razy. Ludzie, ludzie, ludzie. Ich widok dawał mi niesamowitą energię. Rozmowa z przypadkowo spotkanymi znajomymi zmieniała szary dzień w Boże Narodzenie.