Dnia jest za mało. 24h stanowczo nie wystarczają, żeby uporać się z wszystkimi sprawami. Od rana do wieczora biegać z językiem wywieszonym na brodzie. Wieczny pęd za czymś, co nie do końca realne, określone, namacalne. A może się zdarzy, że dogonię, dopadnę tę prawdę skrywaną za zasłoną naszych ograniczonych zmysłów i wtedy się okaże, że nie było za czym, że nie warto. A czasu wciąż za mało i nikt nie odwróci wskazówek zegara. Dlatego niech powie ten co był po drugiej stronie, co robić by na mecie nie okazać się największym przegranym.